środa, 7 sierpnia 2013

ROZDZIAL 1

Dzis rozdzial 1.Niestety nie udalo mi sie dodac go wczoraj, poniewaz moj internet odmowil posluszenstwa :) Mimo ze to moj poczatek ,jezeli ktos to przeczyta prosilabym o opinie-co powinnam zmienic,co Wam sie podoba,co nie. Jest to dla mnie naprawde wazne.
I jeszcze raz bardzo przepraszam za ta pisownie, bo wiem ,ze w czytaniu moze byc naprawde uciazliwa.:)
_______________________
      Obudzilam sie o swicie,nie moglam spac. Ale czy ktokolwiek mogl? Przeciez dzis dozynki. Balam sie ze mnie wylosuja. Mialam 26 kartek. Duzo. Czy poradzilabym sobie na arenie? Nie sadze. Nie mialam zadnych wyjatkowych umiejetnosci. Umialam jedynie troche poslugiwac sie nozem,zastawiac pulapki, no i bylam sprytna. Nic poza tym. Zadnych oszczepow,lukow czy mieczy. Westchnelam ciezko. A jesli mnie wybiora, czy ktos zechce zajac moje miejsce? Nie,mysle,piaty dyskrykt do nie dyskrykt zawodowcow.Tu nikt nie pcha sie na pewna smierc.
      Przygnebiona wstalam i powloklam sie do lazienki,przy okazji zgarniajac stosik ubran przygotowanych na dzisiejszy dzien. Gdy tylko zamknelam drzwi,poczulam sie dziwnie. Zupelnie jakbym byla obserwowana. Zimny dreszcz przeszedl mi po plecach. Powoli odwrocilam sie i zobaczylam siebie. Odtchnelam z ulga. Jak zawsze zapomnialam,ze na przeciwko lazienkowych drzwi wisi wielkie lustro od podlogi do sufitu.
      Bylo ohydne. Mialo dziwny ksztalt-boki byly nienaturalnie zakrzywione. Na gornej ramie przylepione byly, papka majaca udawac klej,sztuczne klejnociki. A raczej kamienie z podworka pomalowane na kolor klejnocikow. W srodkowej czesci lustra przyklejone zostaly kawalki jaskrawego materialu.Normalnie nie stac nas bylo na takie luksusy,bo takie rzeczy sa tylko dla mieszkancow Kapitolu,ale ojciecdawno temu dostal go jako prezent za wspaniale wykonana robote. Z prawie calego matka dala sobie zrobic szlafrok,a resztki wykorzystala do ozdoby tego lustra. Calosc wyglada wyjatkowo tandetnie i glupio.
      Nienawidzialm tej kobiety. Zawsze,od kiedy pamietam krzyczala na mnie za byle co i rzucala wyzwiskami na prawo i lewo. Gdy tylko powiedzialam cos co wedlug niej bylo obelga,wpadala w szaf. Bila mnie wtedy batem,a kiedy krzyczalam, ona dokladala mi wiecej bolu zalewajac moje rece goracym wrzatkiem. W takich chwilach nie potrafilam ukryc lez,choc bardzo rzadko plakalam,i dobrze. Szczerze nie lubilam tych slonych kropelek wyplywajacych y oczu, a potem sciekajacych po policzkach. Zawsze ,gdy wiedzialam ze plyna,czulam ,ze bjestem slaba i nigdy sobie nie poradze.
      Na szczescie mialam jeszcze ojca,Louise i Daive'a. Tylko dla nich zylam. Tat bardzo mnie kochal. Wiedzialam to choc nigdy mi tego nie powiedzial. Codziennie pracowal w elektrowni do pozna,dlatego rzadko go widywalam.Lecz gdy tylko byl w domu ,nie moglam sie nim nacieszyc. Kiedy bylam mala,jeszcze przed narodzinami Louise,ojciec nie pracowal tyle ile teraz. Zawsze w niediele zabieral mnie na spacery po dyskryktowych lakach i opowiadal piekne historie.Nie wiem czy byly prawdzwie,ale wtedy bardzo w nie wierzylam. Szczerze mowiac ,chyba nadal wierze. Tamte chwile wspominam jako najszczesliwsze w moim zyciu.Nie liczac oczywiscie narodin mojego kochanego rodzenstwa.
      Spojrzalam w lustro. Ujrzalam w nim 15-letnia niska dziewczyne w dlugich,kreconych, rudych wlosach. Postura zwyczajna. Twarz byla pociagla i blada. Bardzo przypominala lisia. Prze z nia i moje wlosy, dostalam przezwisko Liszka. Nie bylo obrazliwe,a nawet mnie smieszylo. Nieraz sama siebie tak nazywalam. Jedynym co podobalo mi sie w mojej buzi byly wielkie, zielone oczy oraz masa piekow. Wydawalo mis ie ,ze dodaja mi one odrobine uroku,choc wcale nie uwarzalam ze jestem ladna.
      Nie chcialam zeby matka znow zaczela sie na mnie wydzierac,wiec szybko zalozylam bardzo zniszczone,czarne spodnie i granatowy sweter. Przeczesalam jeszcze predko moja ruda grzywe i wybieglam z lazienki
      Na sniadanie nie mialam co liczyc. Gdy weszlam do salonu matka w najlepsze lezala na i tak juz zniszczonej kanapie.
 - Zrob mi cos do jedzenia. I to juz-rozkazala
''Co za okropne babsko''pomyslalam,ale podeszlam do skrytki, w ktorej trzymalismy chleb. Rzadko cos w niej bylo, dzisiaj jednak lezal tam pokazny bochenek chleba.
Kochany ojciec. Cale swoje pieniadze wydal na ten  chleb.
      Siegnelam po tepy noz, jedyne jaki mielsmy i posmarowalam kromke dla matki. Zrobilam tez jedna dla Louise. Wiedzialam, ze Daive to spich i na pewno jeszcze spi,dlatego dla niego na razie nie robilam. Tylko gdzie ta moja siostra?
 - Louise! Choc! Mam sniadanko!-zawolalam
  Brak odpowiedzi.
 - Siostrzyczko ,chodz!
 Nadal nic. Zaczelam sie troche niepokoic.
 -Louise, to nie jest smieszne! Chodz tu natychmiast!- krzyknelam
 Cisza. Teraz sie przestraszylam. Dlaczego sie nie odzywa? Moze cos jej sie stalo ? A moze to matka cos jej zrobila?
      Nie myslac juz o niczym ruszylam szybkim marszem do pokoju sisotry. Gdy miala reke na klamce w jej drzwiach,usluszalam cichutki jek.  To na pewno glosik Louise. Nacisnelam klamke.
Przerazilam sie. Louise siedziala w kacie pokoju obejmujac rekami kolana i plakala.
 - Boze, Louise dlaczego placzesz?-spytalam kucajac obok niej
Odpowiedzia byl jeszcze mocniejszy placz.
 - Siostrzyczko, powiedz mi co sie stalo- nalegalam
 Wreszcie podnisla wzrok. Miala piekne,wielkie, zielone oczy. Jak moje. Ale na tym konczylo sie nasze podobienstwo.
      Louise byla drobna, blond wlosa 10-latka. Co prawda,nie miala piegow ,ale nawet bez nich wygladala niezwykle uroczo.
     Jak ja ja kocham,pomyslalam.
 -Amy,ja nie chce cie stracic-wyjakala
 -Ale Louise przeciez mnie nie stracisz- odpowiedzialam szeptem.Zaczynalo mi sie zbierac na placz.
 - A jezeli wylosuja cie na dozynkach?- dopytywala sie dziewczynka
 Spojrzalam na nia smutno. Ja tez sie tego balam, okropnie sie balam,ale nie moglam tego po sobie poznac.
 -Nie siostrzyczko,nie wybiora mnie.
 -Ale jesli...-zaczela
 - To wtedy wygram to dla was. Ciebie,Daive'a i taty.
 Louise mocno mnie usciskala.
 -Ale chodz juz mala. Sniadanie czeka.Az dziw ze w ogole jest.-zasmialam sie
 Lousie zachichotata. W kuchni siedzial juz Daive.  Byl malych,pulchnym 5-latkiem z blond loczkami. Oczka mial blekitne jak niebo,dlatego bardzo przypominal mi aniolka. Czesto tak tez do niego mowilam.
     Chlopiec jadl juz kanapke.Wyraznie mu smakowala.Nic dziwnego,skoro tak rzadko posiadamy chleb.
     Gdy nas zobaczyl usmiechnal sie od ucha do ucha. Nieczesto widywalam go szczesliwego. Maly nie rozumial jeszcze co to sa dozynki,i dobrze. Niech na razie tak pozostanie. Podalam Louise kromke chleba , a ona usiadla przy malenkim stoliku na swoim ulubionym miejscu,obok brata.
     Nagle do kuchni weszla matka i jednym, sprawnym ruchem odebrala mojemy rodzenstwu kanapki. Nie moglam na to patrzec.
 -Mamo, czy moglabys zwrocic dzieciom kanapki? Sa bardzo glodne.-powiedzialam przestraszona. Jakiekolwiek zwrocenie sie do niej w inny sposob grozilo mi pozadnym laniem,a tego wolalam uniknac.I tak bylam juz ladnie poobijana.
   Zazwyczaj samo zwrocenie sie do niej konczylo sie batem. Tak tez stalo sie dzisiaj. Zasmiala sie ochryple i wycignela z tylnej kieszeni spodni przedmiot przypominajacy pejcz. Wiedzialam co mnie czeka. Zdazylam jeszcze krzyknac do dzieci aby uciekaly,a w nastepnej chwili poczulam na policzku goraca krew. Upadlam na kuchenna posadzke. Procz tego,dostalam 3 uderzenia. Jedno w oko, dwa w uda.
 -Jak smiesz do mnie mowic takim tonem?Wynocha gowniaro! Nie chce cie tu wiecej widziec-wrzeszczala matka
      Nie chcialam dostac batem jeszcze raz,wiec zaczelam powoli colgac sie do drzwi wejsciowych.Bol mnie oslepial,nie bylam w stanie robic innych ruchow. Gdy doszlam do framugi drzwi kuchennych,powoli, bardzo powoli sprobowalam stanac na nogach. Nie chcialm zeby dzieci widzialy mnie w takim stanie. W tym celu postanowilam zobaczyc rany.Balam sie tego co zobacze. Matka juz wiele razy mnie bila, zdaje mi sie jednak ze ciosy,ktore przed chwila dostalam byly jedne z tych gorszych.
       Ostroznie dotknelam dlonia lewego oka. Jego okolice byly mocno spuchniete,nawet sine,ale na szczescie z tamtad nie leciala krew. Drugim okiem zerknelam na uda. Material ulubionych spodni byl rozdarty, noga jeszcze bardziej obrzmiala niz oko. Z jednego z rozciec powoli saczyla sie krew. Na tyle szybkim ruchem,na ile pozwolil mi bol,starlam posoke reka.
   Nagle zza drzwi kuchennych wyszla matka.
 -Co ty tu jeszcze robisz?Mowilam ci idiotko, ze masz sie stad wynosic- krzyknela
 -Ide juz,mamo,ide-szepnelam otwierajac frontowe drzwi
  

7 komentarzy:

  1. ach. Marcia. wspaniale ;D podziwiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst rzeczywiście ciężko się tak czyta i jeśli już masz możliwość, to mogłabyś go poprawić i myślę, że byłoby lepiej, gdybyś go wyjustowała.
    Jedna rzecz, która strasznie mnie razi: z tego, co pamiętam, to Katniss po prostu ją tak sobie nazwała Liszką, więc wydaje się trochę dziwne, że osoby z jej dystryktu właśnie tak na nią wołają :p
    Nie wierzę, żeby matka AŻ TAK źle traktowała swoją córkę. I że w takim razie, ojciec nic z tym nie zrobił
    Co do Liszki, nie musisz się tym oczywiście sugerować, bo w książce tego nie było, ale czytałam gdzieś, że Suzanne Collins podała jej imię, jest to Finch Crossley
    Więź z siostrą strasznie mi przypomina Katniss i Prim
    Trochę jeśli chodzi o "Igrzyska"; myślisz, że Katniss, która zwróciła akurat uwagę na Liszkę, nie zauważyłaby, że ma zmasakrowaną twarz? Wybacz, że się trochę czepiam, ale NIGDY nie uwierzę, że mogłaby istnieć taka matka.
    Pozdrawiam i lecę czytać kolejne rozdziały :)
    Wybacz mi krytykę, ale raczej mówię (tu, piszę) co myślę zamiast nie zostawić żadnego komentarza c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      W wracając do Twojego komentarza.
      Wiem, że Katniss ją tak nazwała, ale wymyśliłam sobie, że miała takie przezwisko od początku i już xd Trochę inaczej niż w książce, ale nie chciałam by było tak samo.
      Tak, to była trochę dziwna sytuacja. Matka Amy w ogóle jej nie kochała. Uważała ją za zbędną w jej życiu. To przez to, że była zazdrosna, jak ojciec (gdy Liszka była mała) zajmował się dziewczynką i w ogóle ją kochał mocno mocno. A potem to się zmieniło, jednak nienawiść do Amy nie zgasła :) A ojciec się bał coś powiedzieć. Bał się swojej żony.
      Tak. Niedawno właśnie przeczytałam ,że miała na imię Finch Crossley, ale było to już po tym jak dodałam pierwsze 2 rozdziały i nie chciałam zmieniać.
      Jeśli chodzi o tą więź między Prim i Katniss to muszę Ci przyznać rację. Ale Liszka, ma też brata xd Poza tym chciałam żeby było jakieś nawiązanie z rodzeństwem. Jakoś tak mi się wymyśliło ;3
      Taa, ale do pory wejścia na arenę opuchlizny zniknęły. A jak już przyjechali do Kapitolu, to wzięli ją do Centrum Odnowy i tam zrobili czary-mary z kosmetykami i jakoś zamaskowali te rany xd.
      Może i nie istaniałaby w prawdziwym życiu ,ale jest to opowiadnaie. Tak samo jak nie istaniły Głodowe Igrzyska :))
      No pewnie^^ Ja tam się bardzo cieszę, że ktoś wytknął mi moje błędy, bo w ten sposób się uczę, jak ich nie popełniać.
      Jeszcze raz Ci dziękuję, za komentarz i zapraszam do następnych rozdziałów :))
      Amy <3

      Usuń
  3. Przepięknie piszesz, jakbym widziała co się tam dzieję. Masz śliczny blog. Na pewno będę go odwiedzac. Jeśli masz czas to proszę, zajrzyj na mój http://severus-hermiona-blog.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ja widzę?! Blog o Liszce?! Lecę czytać;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. super blog, ale ta matka... chyba trochę przesadziłaś z tym okrucieństwem

    OdpowiedzUsuń
  6. http://thg-clove-and-cato.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy