sobota, 31 sierpnia 2013

Ogromnie przepraszam. Przepraszam za to, że Was okłamałam. Rozdział miał być za 3-4 dni. Minął tydzień z kawałkiem i nadal go nie ma. Muszę się jednak jakoś wytłumaczyć. Byłam na wakacjach w górach i nie miałam dostępu do internetu. Dopiero dzisiaj przyjechałam i od razu dopadłam kompa. ROZDZIAŁ 3 POJAWI SIĘ JUTRO LUB NAJPÓŹNIEJ POJUTRZE.
Jeszcze raz proszę o wybaczenie :DD

A tak z innej beczki: ostatnio do gustu bardzo przypadły mi opowiadania DRAMIONE. Czy mógłyby mi ktoś polecić jakieś? ^^
I jeżeli ktoś lubi właśnie tą parę i pozostałych bohaterów Harry'ego Pottera to serdecznie polecam blog:
                                           diabelska-wpadka.blogspot.com

Naprawdę warto przeczytać o Goyle'u w roli geja, Rona jako jego kochanka i Hermiony w zielonych, koronkowych stringach xddd

Do jutra lub pojutrza.
Amy <3

środa, 21 sierpnia 2013

PIOSENKARKA

Hej :)) Taka ciekawostka. Niedawno szukałam czegoś na youtube i znalazłam..... tamtamtam :
 Jacqueline Emerson czyli nasz filmowa i książkowa Liszka. ! :D
Gdyby ktoś miał ochotę posłuchać piosenek Jackie , tu są linki.
http://www.youtube.com/watch?v=pDqhyOlKkhg
http://www.youtube.com/watch?v=9wyPe3QeJ-M
Poza tym piosenka "Peter Pan" jest w moim playerze na blogu, więc wystarczy poszukać.
Osobiście uważam, że Jacqueline ma super głos ^^
A wy co sądzicie?
PS Następna notka powinna pojawić się za jakieś 3-4 dni :)
LOVE.
Amy <3

ROZDZIAŁ 2

Hej.Rozdział 2.Bardzo przepraszam ,tak tak długo,ale są wakacje i tak nie mam czasu pisać:) Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta ,ale jeżeli czyta to naprawdę prosiłabym o komentarze:) Dla Was jest to minuta,a dla mnie opinia,która jeżeli będzie to potrzebne, pomoże mi zmienić bloga i notki. Być może troche przedłużam ,no ale cóż.Tak mi sie wymyśliło xd
No to zaczynam :D
xoxoxoxo

_____________________
      Był słoneczny ranek.Ciepłe powietrze uderzyło moja twarz. Wstydziłam sie wyjść tak posiniaczona i pokaleczona do ludzi,ale wolałam być na dworze niż w domu. Poza tym matka i tak by mnie na razie nie wpuściła. Musi minąć jej złość. O dzieci nie musiałam sie martwic.Wiedziałam ,ze jeśli nie będą wychylać nosa ze swojego pokoju,mamusia nic im nie zrobi.
''Liszko,dasz rade'' powtarzałam co chwile, z trudem idąc drogą główną.
Po chwili przypomniałam sobie w spodniach miałam pare groszy. Sięgnęłam więc do kieszeni,sprawdzić czy nadal tam są. Były. " Mogę kupić dzieciom coś do jedzenia .Jeżeli tylko zdołam dojść na piekarni" pomyślałam z nadzieją.
      Niestety, ból był tak potworny, że po 50 metrach musiałam przytrzymać się stojącego nieopodal drągu, bo bym upadła. Byłam słaba po utracie krwi.
      Nagle,zobaczyłam idącego w moją stronę chłopaka. Był wysokim szatynem o groźnym spojrzeniu i drwiącym uśmieszku. Poznałam go. To mój prześladowca ze szkoły. Zawsze, gdy próbowałam zdobywać znajomych byłam miła i koleżeńska, ale nie wszyscy tak to odbierają. Na przykład on i jego banda. W szkole wyśmiewają się i drwią ze mnie. Kiedyś słyszałam, że mówią na niego Logan.
 - Hej Wiewióra, nic ci nie jest?-zawołał z kpiną.
Szybko spuściłam wzrok.
 -Czuję się świetnie-poczułam złość, której wcześniej nie odczuwałam.
 -No jasne, tryskasz zdrowiem. Hej, poczekaj-krzyknął za mną, gdy próbowałam odejść. Jego głos był tak różny od tego, który zawsze słyszałam w szkole, że momentalnie się odwróciłam. Natrafiłam na jego duże, zielone oczy. "Podobne do moich" przemknęło mi przez myśl, ale od razu się zganiłam. "Liszka, przed tobą stoi twój wielki wróg, a ty sobie o jego oczach myślisz. Oszalałaś "
 -Co? Chcesz się ponabijać? Bardzo proszę-fuknęłam.
Ku mojemu zdziwieniu wydawał się zdezorientowany i zagubiony.
- Nie. Echh nie wiem jak to powiedzieć. Ja...chcia..chciałem cię przeprosić- wyjąkał.
Dobra. To było dziwne. Ale jakimś cudem wydawało mi się prawdziwe.
- Przepraszam, że się z ciebie wyśmiewałem Amy- kontynuował. Bardzo zaskoczył mnie tym, że zna moje imię.- Naprawdę przepraszam- zobaczyłam w jego oczach smutek.
 On mówił prawdę. Czułam to. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wybaczyć? Odejść bez słowa? Nie, to nie w moim stylu.
 - No dobrze.- odpowiedziałam ostrożnie. Logan wyglądał na zadowolonego.
- Hej, pomogę ci- zaoferował się.
Nie chciałam jego pomocy. Mimo że, przeprosił mnie, nie ufałam mu. Bałam się, że gdy tylko mnie dotknie, przewróci na ziemię ,a tego bólu już bym nie zniosła.
Liszko, może powinnaś mu zaufać, w końcu przeprosił za swoje czyny- odezwał się dobry głosik w mojej głowie.
Amy, nawet nie próbuj. Ten chłopak był,jest i zawsze będzie twoim wrogiem. Choćby nie wiem co robił , nie ufaj mu.- zaprotestował zły głosik.
Z natury nie byłam złośliwa, ale tym razem posłuchałam złego głosiku.
 - Nie, naprawdę nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę sama- powiedziałam twardo.
 - Na pewno? Twoje nogi nie wyglądają za dobrze, oko zresztą też.
 Gdy to powiedział, spojrzałam zdrowym okiem na swoje uda. Na szczęście krew przestała lecieć, lecz opuchlizna była widoczna. I to bardzo.
- Tak, na pewno. Muszę już iść, sam rozumiesz. Dziś dożynki, a ja muszę jeszcze się przebrać- próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi grymas. Połączenie myśli o Igrzyskach i bólu- Nar razie.
 - Ah no tak. Dzisiaj dożynki. Na śmierć zapomniałem. To do zobaczenia- krzyknął na odchodnym ze śmiechem. Patrzyłam za nim do momentu, gdy zniknął mi z pola widzenia.
      Ruszyłam powoli dalej. Właściwie to ciągnęłam nogi za sobą, bo nie miałam siły na nic więcej. Nie czułam już bólu, tylko zagłębiłam się w myśli.
Jak on mógł zapomnieć o dożynkach? Jak można się z tego śmiać. No tak. Przecież on był dzieciakiem z miasta i nigdy nie musiał pobierać astargali. W przeciwieństwie do mnie. Mnie, która miała 27 kartek w puli. Logan nie musiał się martwić, że trafi na arenę. To było bardzo mało prawdopodobne. Ja niestety miałam szanse. Gdybym została zmuszona do wzięcia udziału w Głodowych Igrzyskach, co by się stało z Louise i Daive'm ? Czy matka byłoby w stanie ich uderzyć? Z pewnością, choć do tej pory biła tylko mnie.
 Z rozmyśleń wyrwał mnie głośny głos mężczyzny. Podniosłam wzrok i zobaczyłam starca  prowadzącego powóz wiozący mąkę.
 - Jak łazisz ruda?!- krzyczał ze złością- Bym cię przyjichał i dopiro by było!
Mówił dziwnie, lecz było to u nas normalne. Dawno temu w piątym dyskrykcie była inna mowa. Dopiero po latach , wykształcił się tu zwyczajny język. "Gwary Piątki" używali już tylko niektórzy, którym trudno było przestawić się na "mowę nowoczesną".
 -Bardzo pana przepraszam- bąknęłam i natychmiast się skrzywiłam, bo uda rwały niemiłosiernie, a każde wypowiedziane słowo powodowało większy ból.
 Starzec przyjrzał mi się dokładniej.
- Młodziak z ciebie jeszcze. Dożynki akurat. Ja cię przeprosić muszę. Idź z Bogiem. I niech los zawsze ci sprzyja!- pozdrowił mnie i odjechał.
      Dzisiaj to już wszystkim serca miękną. Dla mnie dzień dożynek był najgorszym dniem w ciągu roku. Na szczęście Louise i Daive są jeszcze za mali, więc na razie martwiłam się tylko o siebie.
  Nareszcie doszłam do piekarni. Z trudem poprosiłam trzy pszenne bułki. Tylko na tyle starczyło mi pieniędzy, ale wiedziałam, że dzieciaki ucieszą się nawet z tego. Poza tym matka nie wpuściłaby mnie do domu gdybym niczego nie przyniosła, a żebrać nie mam ochoty.
 Po jakiejś godzinie stałam ponownie przed naszymi drzwiami. Ostrożnie i po cichu weszłam do domu. Gdy tylko dzieci usłyszały trzaśnięcie drzwi, na milimetr wychyliły główki z pokoju. Kiedy mnie ujrzały, były uradowane. Uśmiechnęłam się do nich lepiej jak pozwalał mi ból. Na szczęście był już mniejszy, ale i tak mocno go odczuwałam. Machnęłam do nich, żeby weszli z powrotem do pomieszczenia, a ja powlokłam się do salonu, w którym najprawdopodobniej siedziała matka. Szybko schowałam jeszcze dwie bułki pod bluzkę, a potem weszłam do pokoju. Tak jak myślałam, mamusia leżała na kanapie i objadała się naszymi ostatnimi zapasami na czarną godzinę.
      Patrzyłam na nią z obrzydzeniem. Była gruba i tłusta. Miała siwe, splątane kołtunami włosy i szare i zimne oczy. Wyglądała na o wiele starszą niż była w rzeczywistości. Nie wiem jak mój ojciec mógł się z nią ożenić. Miał przecież złote serce in zasługiwał na kogoś lepszego.
 Matka w końcu mnie zauważyła.
- Czego się gapisz? Jeżeli nic mi nie przyniosłaś, to możesz pożegnać się z tym domem i ... - tu uśmiechnęła się przerażająco i pogłaskała swoimi okropnymi paluchami bat, leżący na stole obok.
 - Przepraszam cię mam, ale starczyło mi pieniędzy tylko na to- wyjęłam bułkę i podałam jej. Jak zwykle skłamałam. Byłam w tym mistrzynią. Od zawsze wszyscy mi wierzyli w cokolwiek im mówiłam. Akurat z tej cechu byłam wyjątkowo dumna.
 - Masz szczęście, że nie jestem głodna- odparła matka- Teraz wynocha z pokoju. I zajęła się obgryzaniem paznokci. Odeszła bez słowa zniesmaczona.
 Gdy tylko weszłam do pokoju dzieciaków, rzuciły mi się na szyję.
- Amy, nic ci nie jest? - zapytała Louise
- Nie martwcie się o mnie, wszystko będzie dobrze- powiedziałam uspokajając rodzeństwo- tylko potrzebuję okładu.
 Daive podszedł do szafki i wyciągnął z niej pudełko z napisem "kredki". Oczywiście w środku nie było żadnych kredek- nie stać nas było na takie luksusy- tylko liście, które przykładałam zawsze do rany zadanej przez matkę. Chłopiec włożył jeden do ust, a następnie przyłożył na opuchliznę na nodze. Aż jęknęłam z ulgą. One zawsze pomagały.
- Ach, dziękuję aniołku. Byłbym zapomniała- wyciągnęłam spod koszulki pieczywo- to dla was.
- Liszko, dziękujemy!- krzyknęły rozradowane dzieci. Od razu napchały bułkami bułki. Nagle Louise przestała jeść i spytała z niepokojem.
- Amy, a ty masz jedzenie?
- Tak, siostrzyczko. Jedz spokojnie.- zapewniłam
- Kochamy cię- powiedziały jednocześnie dzieci ,a mnie zakręciła się łezka w oku.
- Też was kocham, szkraby- szepnęłam i wtuliłam się w ich małe ramionka. Louise pachniała pomarańczami ,a Daive truskawką. Uwielbiałam te zapachy.
 - Dobrze, już dobrze. Ale muszę iść się przebrać na dożynki. Jeżeli mam pojechać do Kapitolu, to chcę ładnie wyglądać, chociaż z tymi opuchliznami to chyba niemożliwe- zażartowałam, wychodząc z pokoju. Tak naprawdę, to w ogóle nie było mi do śmiechu.

środa, 7 sierpnia 2013

ROZDZIAL 1

Dzis rozdzial 1.Niestety nie udalo mi sie dodac go wczoraj, poniewaz moj internet odmowil posluszenstwa :) Mimo ze to moj poczatek ,jezeli ktos to przeczyta prosilabym o opinie-co powinnam zmienic,co Wam sie podoba,co nie. Jest to dla mnie naprawde wazne.
I jeszcze raz bardzo przepraszam za ta pisownie, bo wiem ,ze w czytaniu moze byc naprawde uciazliwa.:)
_______________________
      Obudzilam sie o swicie,nie moglam spac. Ale czy ktokolwiek mogl? Przeciez dzis dozynki. Balam sie ze mnie wylosuja. Mialam 26 kartek. Duzo. Czy poradzilabym sobie na arenie? Nie sadze. Nie mialam zadnych wyjatkowych umiejetnosci. Umialam jedynie troche poslugiwac sie nozem,zastawiac pulapki, no i bylam sprytna. Nic poza tym. Zadnych oszczepow,lukow czy mieczy. Westchnelam ciezko. A jesli mnie wybiora, czy ktos zechce zajac moje miejsce? Nie,mysle,piaty dyskrykt do nie dyskrykt zawodowcow.Tu nikt nie pcha sie na pewna smierc.
      Przygnebiona wstalam i powloklam sie do lazienki,przy okazji zgarniajac stosik ubran przygotowanych na dzisiejszy dzien. Gdy tylko zamknelam drzwi,poczulam sie dziwnie. Zupelnie jakbym byla obserwowana. Zimny dreszcz przeszedl mi po plecach. Powoli odwrocilam sie i zobaczylam siebie. Odtchnelam z ulga. Jak zawsze zapomnialam,ze na przeciwko lazienkowych drzwi wisi wielkie lustro od podlogi do sufitu.
      Bylo ohydne. Mialo dziwny ksztalt-boki byly nienaturalnie zakrzywione. Na gornej ramie przylepione byly, papka majaca udawac klej,sztuczne klejnociki. A raczej kamienie z podworka pomalowane na kolor klejnocikow. W srodkowej czesci lustra przyklejone zostaly kawalki jaskrawego materialu.Normalnie nie stac nas bylo na takie luksusy,bo takie rzeczy sa tylko dla mieszkancow Kapitolu,ale ojciecdawno temu dostal go jako prezent za wspaniale wykonana robote. Z prawie calego matka dala sobie zrobic szlafrok,a resztki wykorzystala do ozdoby tego lustra. Calosc wyglada wyjatkowo tandetnie i glupio.
      Nienawidzialm tej kobiety. Zawsze,od kiedy pamietam krzyczala na mnie za byle co i rzucala wyzwiskami na prawo i lewo. Gdy tylko powiedzialam cos co wedlug niej bylo obelga,wpadala w szaf. Bila mnie wtedy batem,a kiedy krzyczalam, ona dokladala mi wiecej bolu zalewajac moje rece goracym wrzatkiem. W takich chwilach nie potrafilam ukryc lez,choc bardzo rzadko plakalam,i dobrze. Szczerze nie lubilam tych slonych kropelek wyplywajacych y oczu, a potem sciekajacych po policzkach. Zawsze ,gdy wiedzialam ze plyna,czulam ,ze bjestem slaba i nigdy sobie nie poradze.
      Na szczescie mialam jeszcze ojca,Louise i Daive'a. Tylko dla nich zylam. Tat bardzo mnie kochal. Wiedzialam to choc nigdy mi tego nie powiedzial. Codziennie pracowal w elektrowni do pozna,dlatego rzadko go widywalam.Lecz gdy tylko byl w domu ,nie moglam sie nim nacieszyc. Kiedy bylam mala,jeszcze przed narodzinami Louise,ojciec nie pracowal tyle ile teraz. Zawsze w niediele zabieral mnie na spacery po dyskryktowych lakach i opowiadal piekne historie.Nie wiem czy byly prawdzwie,ale wtedy bardzo w nie wierzylam. Szczerze mowiac ,chyba nadal wierze. Tamte chwile wspominam jako najszczesliwsze w moim zyciu.Nie liczac oczywiscie narodin mojego kochanego rodzenstwa.
      Spojrzalam w lustro. Ujrzalam w nim 15-letnia niska dziewczyne w dlugich,kreconych, rudych wlosach. Postura zwyczajna. Twarz byla pociagla i blada. Bardzo przypominala lisia. Prze z nia i moje wlosy, dostalam przezwisko Liszka. Nie bylo obrazliwe,a nawet mnie smieszylo. Nieraz sama siebie tak nazywalam. Jedynym co podobalo mi sie w mojej buzi byly wielkie, zielone oczy oraz masa piekow. Wydawalo mis ie ,ze dodaja mi one odrobine uroku,choc wcale nie uwarzalam ze jestem ladna.
      Nie chcialam zeby matka znow zaczela sie na mnie wydzierac,wiec szybko zalozylam bardzo zniszczone,czarne spodnie i granatowy sweter. Przeczesalam jeszcze predko moja ruda grzywe i wybieglam z lazienki
      Na sniadanie nie mialam co liczyc. Gdy weszlam do salonu matka w najlepsze lezala na i tak juz zniszczonej kanapie.
 - Zrob mi cos do jedzenia. I to juz-rozkazala
''Co za okropne babsko''pomyslalam,ale podeszlam do skrytki, w ktorej trzymalismy chleb. Rzadko cos w niej bylo, dzisiaj jednak lezal tam pokazny bochenek chleba.
Kochany ojciec. Cale swoje pieniadze wydal na ten  chleb.
      Siegnelam po tepy noz, jedyne jaki mielsmy i posmarowalam kromke dla matki. Zrobilam tez jedna dla Louise. Wiedzialam, ze Daive to spich i na pewno jeszcze spi,dlatego dla niego na razie nie robilam. Tylko gdzie ta moja siostra?
 - Louise! Choc! Mam sniadanko!-zawolalam
  Brak odpowiedzi.
 - Siostrzyczko ,chodz!
 Nadal nic. Zaczelam sie troche niepokoic.
 -Louise, to nie jest smieszne! Chodz tu natychmiast!- krzyknelam
 Cisza. Teraz sie przestraszylam. Dlaczego sie nie odzywa? Moze cos jej sie stalo ? A moze to matka cos jej zrobila?
      Nie myslac juz o niczym ruszylam szybkim marszem do pokoju sisotry. Gdy miala reke na klamce w jej drzwiach,usluszalam cichutki jek.  To na pewno glosik Louise. Nacisnelam klamke.
Przerazilam sie. Louise siedziala w kacie pokoju obejmujac rekami kolana i plakala.
 - Boze, Louise dlaczego placzesz?-spytalam kucajac obok niej
Odpowiedzia byl jeszcze mocniejszy placz.
 - Siostrzyczko, powiedz mi co sie stalo- nalegalam
 Wreszcie podnisla wzrok. Miala piekne,wielkie, zielone oczy. Jak moje. Ale na tym konczylo sie nasze podobienstwo.
      Louise byla drobna, blond wlosa 10-latka. Co prawda,nie miala piegow ,ale nawet bez nich wygladala niezwykle uroczo.
     Jak ja ja kocham,pomyslalam.
 -Amy,ja nie chce cie stracic-wyjakala
 -Ale Louise przeciez mnie nie stracisz- odpowiedzialam szeptem.Zaczynalo mi sie zbierac na placz.
 - A jezeli wylosuja cie na dozynkach?- dopytywala sie dziewczynka
 Spojrzalam na nia smutno. Ja tez sie tego balam, okropnie sie balam,ale nie moglam tego po sobie poznac.
 -Nie siostrzyczko,nie wybiora mnie.
 -Ale jesli...-zaczela
 - To wtedy wygram to dla was. Ciebie,Daive'a i taty.
 Louise mocno mnie usciskala.
 -Ale chodz juz mala. Sniadanie czeka.Az dziw ze w ogole jest.-zasmialam sie
 Lousie zachichotata. W kuchni siedzial juz Daive.  Byl malych,pulchnym 5-latkiem z blond loczkami. Oczka mial blekitne jak niebo,dlatego bardzo przypominal mi aniolka. Czesto tak tez do niego mowilam.
     Chlopiec jadl juz kanapke.Wyraznie mu smakowala.Nic dziwnego,skoro tak rzadko posiadamy chleb.
     Gdy nas zobaczyl usmiechnal sie od ucha do ucha. Nieczesto widywalam go szczesliwego. Maly nie rozumial jeszcze co to sa dozynki,i dobrze. Niech na razie tak pozostanie. Podalam Louise kromke chleba , a ona usiadla przy malenkim stoliku na swoim ulubionym miejscu,obok brata.
     Nagle do kuchni weszla matka i jednym, sprawnym ruchem odebrala mojemy rodzenstwu kanapki. Nie moglam na to patrzec.
 -Mamo, czy moglabys zwrocic dzieciom kanapki? Sa bardzo glodne.-powiedzialam przestraszona. Jakiekolwiek zwrocenie sie do niej w inny sposob grozilo mi pozadnym laniem,a tego wolalam uniknac.I tak bylam juz ladnie poobijana.
   Zazwyczaj samo zwrocenie sie do niej konczylo sie batem. Tak tez stalo sie dzisiaj. Zasmiala sie ochryple i wycignela z tylnej kieszeni spodni przedmiot przypominajacy pejcz. Wiedzialam co mnie czeka. Zdazylam jeszcze krzyknac do dzieci aby uciekaly,a w nastepnej chwili poczulam na policzku goraca krew. Upadlam na kuchenna posadzke. Procz tego,dostalam 3 uderzenia. Jedno w oko, dwa w uda.
 -Jak smiesz do mnie mowic takim tonem?Wynocha gowniaro! Nie chce cie tu wiecej widziec-wrzeszczala matka
      Nie chcialam dostac batem jeszcze raz,wiec zaczelam powoli colgac sie do drzwi wejsciowych.Bol mnie oslepial,nie bylam w stanie robic innych ruchow. Gdy doszlam do framugi drzwi kuchennych,powoli, bardzo powoli sprobowalam stanac na nogach. Nie chcialm zeby dzieci widzialy mnie w takim stanie. W tym celu postanowilam zobaczyc rany.Balam sie tego co zobacze. Matka juz wiele razy mnie bila, zdaje mi sie jednak ze ciosy,ktore przed chwila dostalam byly jedne z tych gorszych.
       Ostroznie dotknelam dlonia lewego oka. Jego okolice byly mocno spuchniete,nawet sine,ale na szczescie z tamtad nie leciala krew. Drugim okiem zerknelam na uda. Material ulubionych spodni byl rozdarty, noga jeszcze bardziej obrzmiala niz oko. Z jednego z rozciec powoli saczyla sie krew. Na tyle szybkim ruchem,na ile pozwolil mi bol,starlam posoke reka.
   Nagle zza drzwi kuchennych wyszla matka.
 -Co ty tu jeszcze robisz?Mowilam ci idiotko, ze masz sie stad wynosic- krzyknela
 -Ide juz,mamo,ide-szepnelam otwierajac frontowe drzwi
  

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Na wstepie mowie ,ze jestem na wakcjach za granica i mam tu na laptopie inna klawiature,wiec bardzo prosze o wyrozumialosc :D
Zainteresowala mnie postac Liszki,dlatego postanowilam pisac o niej na tym oto blogu.W ksiazce byla jedynie epizotem , tu postawilam ja w roli glownej ;33
Jest to moj pierwszy blog,dlatego nie wiem jeszcze za bardzo co i jak,ale wkrotce sie naucze ;)
A juz jutro dodam moj pierwszy rozdzial ! :D
Mam nadzieje ,ze znajde czytelnikow :)


Obserwatorzy