poniedziałek, 9 września 2013

ROZDZIAŁ 4

Hejo hej!  :) Przepraszam, że tak późno, ale jakoś nie mam czasu  xd
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ; 3
Chciałabym ten rozdział zadedykować mojej Klaudii, która czyta moje wypociny i komentuje <3 KC :*
I jeszcze jedno. Chciałabym zawrzeć taki pakt. Bardzo zależy mi na komentarzach od Was co sądzicie o mojej opowieści i dlatego wymyśliłam to.

                                          CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Mam nadzieję, że w ten sposób zobaczę więcej wypowiedzi pod rozdziałami.
A teraz czas na ROZDZIAŁ 4 ! Krótki, ale cóż ;33
Pozdrawiam i całuję :)
Amy <3
_____________________________________________________________

- Liszko, hej Liszko!
- Dziewczyno, obudź się!
- Amy, co ci się stało?
- Lisico!
 Z trudem otworzyłam oczy. Ledwo rozpoznałam, kto nade mną klęczy. Brązowe włosy, nierówno ułożone, ostre rysy twarzy i wielkie, zielone oczy. Zupełnie jak moje. Akurat jego tu najmniej się spodziewałam.
 - Amy, nic ci nie jest?- w głosie Logana brzmiała wyraźna troska. Nawet nie próbował jej ukrywać.
 - Nie...ja tylko... trochę źle się poczułam- wymamrotałam
 Chłopak pomóg mi wstać, choć wcale tego nie chciałam. Liszko, pamiętaj,że to twój wróg- w mojej głowie odezwał się cichy głosik.
 Zgadza się, potwierdziłam w duchu, trzymaj się od niego z daleka.
 - Amy! Amy Price! Prosimy na scenę- z rozmyśleń wyrwał mnie piskliwy głos Stelli Moonlight. O nie. Nie. Nie.Nie. To się nie stało naprawdę. Nie. Tylko nie to. To był zły sen.
 - Dziecinko! Prosimy!
 Stało się. To się stało. To, czego tak bardzo się bałam. Jadę na Głodowe Igrzyska.
   Powoli zdrętwiała ze stachu, ruszyłam w stronę podestu. Czułam się tak jakby wbito we mnie tysiące igieł. Nie zważałam na to , że cała uroczystość jest nagrywana i puszczana w Kapitolu. Nie obchodziło mnie to to, że w ten sposób nigdy nie zdobędę  sponsorów. Po głowie błądziła mi tylko jedna myśl. Co się stanie z dziećmi, gdy umrę?
 - Choć kochana, zapraszamy!- zaświergotała Stella.
     Weszłam na scenę i obróciłam się w stornę tłumu. Były wpatrzone we mnie tysiące ludzi. Nie płakałam, całe szczęście. Byłam tylko przerażona i skamieniała przed starchem przed Igrzyskami. Strachem przed śmiercią.
 - A oto nasza tegoroczna trybutka! Brawa dla niej! - uśmiechnęła się zachęcająco opiekunka.
       Nikt nie klaskał. Było cicho jak makiem zasiał. To najlepsze co ci ludzie mogli zrobić.
- A teraz wybierzemy jednego młodego gentelmana- powiedziała zdezorientowana Stella. Nagle wszystko się zmieniło. Nie wiedziełam co się ze mną dzieje. Nie rozumiałam dlaczego to ja tu stoję. Nie słyszałam już żadnych głosów. Nie było nikogo. Tylko ja. W tamtej chwili czułam jedynie dziwną pustkę.
 - Halo, Amy! Chyba ktoś tu jest troszkę zdenerwowany- wybuchnęła głośnym śmiechem Stella, lecz nikt jej nie zawtórował więc szybko przestała i odchrząknęła.- Podaj dłoń koledze, kochanieńka.
 Powróciłam na ziemię. Ze zdziwieniem zauważyłam, żę mam spuszczony wzrok, a ręce splatam w cisnym uścisku.  Powoli obróciłam się i spojrzałam na chłopaka, który wyciągał do mnie rękę.
    Nie wierzę. Nie. To nie jest prawda.
 - Dalej Amy, podaj dłoń Loganowi- w głosie opiekunki dało się usłyszeć znieciepliwienie.
 Z trudem ścisnęłam  śródręcze (przyp.aut. ten synonim od "dłoń" znalazłam w słowniku xd) mojego dawnego prześladowcy. Nie patrzyłamw mu w oczy.
 - Wspaniale skarbeńki. Teraz wejdziemy do Pałacu Sprawiedliwości, gdzie będziecie mieć chwilę na pożegnanie z bliskimi- rzekła zadowolna Stella i popchnęła nas ku mosiężnych drzwi, znajdujących się za nami.

                                                    ***


- Amy, cio się dzieje? - pytał Daive wtulony w moje ramiona. Tym razem nie kryłam już łez.              Wiedziałam, że nigdy nie zobaczę mojego rodzeństwa, kochanego ojac, dyskryktowych łąk, które tak uwielbiałam. Nigdy nie powącham prawdziwych kwiatów, nie usłyszę opowieści taty.
 - Liszko, wygrasz. Wiem, że dasz radę. Umiesz posługiwać się nożem, rozpoznawać rośliny jadalne. Jesteś też bardzo sprytna- płakała Louise.
 Nic nie mówiłam. Nie mogłam wyduścić z siebie choćby jednego słowa. W gardle pojawiła się wielka klucha, pewnie przez ten płacz.
  Wiedziałam, że nie dam rady. Nigdy do nich nie wrócę. Gdy tylko o tym pomyśłam, zargnął mną tak okropny szloch, że nie mogłam się opanować. Ryczałam i krzyczałam. "Dlaczego Kapitolu? Dlaczego nam to robisz?!" Po chwili mój szał powoli się kończył.
 Dzieci ponownie zaczęły wmawiać mi ,że jestem silna i zwyciężę. Brednie.
 Nagle drzwi pokoju otworzyły się i wszedł groźnie wyglądający Strażnik Pokoju.
- Już, wynocha! Koniec pożegnań! - ryknął
 - Nie, nie zostawię Cię- wrzasnęła Louise, zanosząc się jeszcze większym płaczem.
 Spojrzałam błagalnie na mężczyznę.
- Proszę pana jeszcze o minutę. Błagam- jęknęłam. Przyjrzał mi się wyraźniej. W jego groźnych oczach zobaczyłam smutek i litość.
- Ale tylko o minutę i ani chwili dłużej- zgodził się po namyśle i zamkął dzrwi.
 "Bierz się w garść,Liszko"- upomniałam się w duchu. Otarłam ostatnie łzy i zaczęłam szybko tłumaczyć dzieciom jak mają zdobywać jedzenie.
- I pmiętajcie, że kocham Was najbardziej na świecie- zakończyłam. Czułam,że znowu zbiera mi się na płacz.
 - My tez cię kochamy- pisnął sepleniąc Daive i ścisnął moją szyję swoimi małymi rączakimi.
 Przyszedł Strażnik i siłą wyprowadził dzieci, wrzeszczące w niebo głosy.
 Zostałam sama. Nie na długo.  Drzwi "celi" ponownie się otworzyły i wszedł ojciec. W jego oczach widziałam niewyobrażalnie wielki ból i strach.
    Nic nie powiedział, tylko podszedł i mocno przytulił. Czułam bijącą od niego miłość. Potem odsunął się ode mnie  i pogłaskał po kiedyś porządnie ułożonymi, a teraz sterczącymi na wszystkie strony rudych włosach. Pamiętałam ten gest. Tata robił tak gdy byłam mała, podczas naszych spacerów nad łąkę. Od tamtych chwil nigdy już tego nie zrobił. Może uznał, że nie potrzebuję już jego opieki i czułości, a może po prostu nie miał ochoty mnie dotykać.
   Wszedł Strażnik Pokoju, oznajmiając,że czas "odwiedzin" dobiegł końca.
 - Kocham Cię Amy- powiedział ojciec na odchodnym.
 Zaskoczył mnie. Nigdy mi jeszcze tego nie powiedział. Mimo że, nie byłam już dziewczynką, chodzącą z nim za rękę, Potrzebowałam jego miłości. Bardzo potrzebowałam. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Też cię kocham tato, szepnęłam.
 Nie spodziewałam się już żadnych gości, więc jakie było moje zdziwienie gdy drzwi pokoju otworzyły się po raz trzeci i ujrzałam w nich Brittany- moją koleżankę ze szkoły.
 - Amy, nie mogę uwierzyć w to co się stało. Naprawdę bardzo mi przykro.-zaczęła dziewczyna , zanim nawet zdążyłam otworzyć usta.- Chciałabym żebyś wiedziała, że mimo to, że nie rozmawiałyśmy za często, bardzo cię polubiłam. Cieszę się ,że miałam zaszyt cię spotkać, bo wiem,że jesteś wspaniałą i silną osobą. Po tych słowach dziewczyna , prędko wyszła zamykając za sobą dzrwi. Nie raz bardzo rozumiałam co się stało. Czy słowa Briattany były szczere? Czy naprawdę tak uważa?
"Cieszę się, żę miałam zaszczyt cię spotkać, bo wiem, że jesteś wspaniałą i silną osobą." Silną osobą? Nie jestem silna. Jestem słaba. Tak słaba i krucha, że mam wrażenie,  że gdy tylko ktoś mnie dotknie , to rozlecę się na milion małych kawałeczków.
       Nagle drzwi otworzyła się ponownie, a do pokoju weszła rozpromieniona Stella.
 - Wstawaj kochana. Idziemy- ze zdziwieniem stwierdziałm, że siedzę na brudnej podłodze "celi".
Jak ja się tu znalazłam, pomyślałam, nie pamiętam żebym siadała.
 - Amy, naprawdę nie mamy już czasu - zdenerwowała opiekunka- Musimy jeszcze iść po tego chłopaka, a potem jedziemy do Kapitolu!- dodała już radosna. Niepokoiły mnie tej jej natychmiastowe zmiany nastrojów.
  Powoli wstałam i ruszyłam za Stellą wzdłuż długiego korytarza. Rozejrzałam się. Ściany szare od góry do dołu, podłoga obita brązowym filcem , żadnych okien.
"Naprawdę jak w więzieniu, pomyślałam z goryczą.
      W końcu korytarza otworzyły się takie same drzwi, jak moje, a ze środku wyszedł Logan trzymany przez Strażnika Pokoju. Dopiero tera zmogłam się mu lepiej przyjrzeć.
      Jego brązowawa czupryna była w nieładzie, co wcale nie znaczyło, że wyglądała źle. Wzrok przyciągały jego oczy- wielkie i zielone jak moje. A przy tym naprawdę ładne. Miał na sobie elegancką białą koszulę i bure spodnie z  dużymi kieszeniami.
 - Och, jesteś drogie dziecko- zagdakała Stella- w takim razie możemy ruszać.
 Poprowadziła nas do bocznych drzwi prowadzących bezpośrednio na peron, na którym stał już nasz ekskluzywny pociąg. Otworzyła drzwi , a my weszliśmy.
 Aż dech mi zaparło. Nie żebym była fanką Kapitolu, co to to nie , ale tu to się postarali.. Czegoś takiego jeszcze nigdy w swim życiu nie widziałam.
   Wagon , do którego weszliśmy wyglądał mi na salon. Skórzane kanapy stały wokół okropnego ekranu. Na lśniącej podłodze leżały skóry jakiegoś zwierzęcia, prawdopodobnie niedźwiedzia. Wszędzie walały się puchowe poduszki,a z sufitu zwisał kryształowy żyrandol. Pod ścianami stały szklane kredensy z zawartością mniej lub więcej wartą. Pod oknem stał mały stolik, na którym poukładane były najróżniejsze magazyny o kapitolińskiej modzie i fryzurach. W przedziale stała też, masa rzeźb i figur.
 Nie powiem, wyglądało to imponująco, jednak gdy tylko otrząsnęłam się z amoku, znów sposępniałam. Jedziesz na rzeź, przypomniałam sobie.
 - Wspaniale, czyż nie?- pisnęła opiekunka swoim irytującym akcentem. Nikt jej nie odpowiedział , więc fuknęła ze złością zniknęła za różowymi drzwiami w końca salonu.
   Kątem oka zerknęłam na Logana. Był przygnębiony i smutny. Zupełnie inny niż w szkole. Tam bezduszny przywódca bandy dokuczającej innym, tu wrażliwy chłopak z uczuciami. Nie wiedziałam jaki jest naprawdę. Nie potrafiłam go rozgryźć. Czy to możliwe, że rola postrachu całej szkoły to tylko maska, pod którą kryje się uczynny i delikatny chłopak? Nie wiedziałam. Byłam jednak pewna, że jest moim wrogiem i zawsze nim będzie ,bez względu na to co zrobi.
 - Co mi się tak przyglądasz?- zauważyła, że na niego patrzę- Mam coś na twarzy?- dodał już  uśmiechem.
 - Nie, ja tylko... a zresztą nie ważne- odburknęłam i odeszłam do swojego pokoju. Tak myślałam, że to jest mój pokój.
 Ściany były koloru pomarańczowo-białego, a na podłodze leżał miękki dywan z długiego włosia. Po prawej stronie stało ogromne, mieszczące cztery osoby łóżko z baldachimem, mała szafka nocna i duża komoda, na której leżały dziesiątki magazynów. Oczywiście modowych. Na wprost mnie znajdowały się drzwi, prawdopodobnie od łazienki. Na lewo ustawiona była nowa kolekcja rzeźb. Była wyczerpana, zdenerwowana i zapłakana, dlatego od razu rzucałam się na łoże i zapadłam w niespokojny sen.

                                                 ***


 Wydawało mi się , że to była minuta, choć z pewnością minęła przynajmniej godzina. Obudził mnie głos Stelli.
 - Amy, za pół godziny jest kolacja i oczekują, że się na niej zjawisz- zaświergotała. Chyba minęła jej już złość.
 Zwlekłam się  z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Po drzemce, smutek i złość na Kapitol wróciły ze zdwojoną siłą i nawet wielofunkcyjny prysznic i ekskluzywna wanna nie zdołały go stłumić.
" Grr, jak ja nienawidzę Kapitolu!" , "Louise, Daive, tata. Już nigdy ich nie zobaczę"- takie myśli przeplatały mi się na zmianę w mojej głowie, gdy stałam pod strumieniami gorącej wody.
     Gdy w końcu wyszłam z łazienki, umyta i odświeżona, czekała na mnie niespodzianka. Zamiast dożynkowej, zielonej sukienki i balerinek, na łóżku leżały trzy komplety ubrań. Z tego co zrozumiałam, miałam wybrać jeden.
       Pierwszy składał się z krótkiej, czerwonej sukienki i czarny butów na wysokim obcasie. To dla jakiejś panienki, pomyślałam. Całkowicie odpada.
       W skład drugiego wchodziła różowo- granatowa spódnica z frędzlami (przypominała trochę firanę) , krwiście czerwona bluzka na ramiączkach, kurtka ze skóry jakiegoś zwierzaka, ogromny kapelusz sombrero i brązowe koturny. Idealny strój dla Stelli, zaśmiałam się w duchu, ta kobieta , a raczej kosmitka, to żywy twór Kapitolu.
       Trzeci strój najbardziej przypadł mi do gustu. Był... najnormalniejszy. Składał się ze zwykłych jasnych jeansów, za dużego t-shirtu i trampek. Zdecydowanie to, uśmiechnęłam się.
       Całkiem zadowolona, jeśli można to tak nazwać w tych okolicznościach znów weszłam do łazienki by wyczesać włosy. Tym razem nie bawiłam się w studio fryzur tylko od razu związałam rudą grzywę w kitkę.
 - Teraz wyglądam całkiem... ładnie- przyznałam, patrząc na siebie w lustrze.
- Amy, kochanie! Kolacja na stole- usłyszałam głos opiekunki przez zamknięte drzwi.
- Już idę- odburknęłam cicho. Nie sądzę, że by to słyszała.
  Gdy wychodziłam z pokoju, z pomieszczenia na przeciwko wyszedł Logan. Pewnie tam był jego pokój.
 Chłopak miał na sobie jasne jeansy, szarą koszulkę z napisami i wyższe trampki. Takie jak ja. Widocznie też nie chciał wyglądać jak skończony idiota w tych ciuszkach z Kapitolu.
 - Hej, naprawdę wyglądasz ładnie- powitał mnie z uśmiechem. Spojrzałam na niego pytająco.
 - Pomiędzy naszymi łazienkami jest jakaś rura, przez którą słyszałem jak mówiłaś - wyjaśnił, lustrując mnie uważnie od stóp do głów. Zarumieniłam się. Och, co ja robię, zganiłam się w myślach, to twój wróg. Wróg.
 - Przestań to robić- warknęłam ,odwracając się na pięcie i idąc do wagonu jadalnego.
   Przy stole siedziała już Stella. Była tak zajęta zajadaniem się smakołykami stojącymi na długim stole, że nawet mnie nie zauważyła. Zmarszczyłam brwi, patrząc na nią z obrzydzeniem. Przypomniała mi się matka, która tak jak opiekunka, jadłaby i jadła nie zwracając uwagi czy ktoś głoduje czy nie.
    Bez słowa usiadłam na przeciwko niej i zaczęłam zastanawiać się co by tu zjeść. Nie byłam specjalnie głodna, lecz gdy tylko zobaczyłam potrawy stojące na stole, od razu apetyt mi powrócił. Miałam do dyspozycji pieczone ziemniaki, najróżniejsze gotowane mięsa, chrupiące bułki, świeże sałaty, kozi ser, jabłka, jagnięcina w potrawce na dzikim ryżu, omlety, szarlotki, lody i wiele innych rzeczy, których nawet nie potrafiłam nazwać.
 Starając się przybrać idealnie obojętną minę, nałożyłam sobie wszystkiego po trochu.
 Logan wszedł do jadalni i usiadł na wolnym krześle obok mnie. Byłam ciekawa jego reakcji  na widok tych wszystkich potraw, dlatego na moment na niego zerknęłam. Był bardzo zaskoczony i nawet tego nie ukrywał. Po krótkim namyśle, wybrał kawałek mięsa jelenia, łyżkę sałatki, lemoniadę oraz melona.
  Nagle cos sobie przypomniałam. Co roku, oglądając e telewizji relacje z Igrzysk, przy trybutach widziałam ich mentora. A naszego mentora nigdzie nie było.
- Stello, gdzie jest Dinah? - zapytałam siląc się na uprzejmy ton.
- Tutaj jestem-odezwała się Dinah, wchodząc do jadalni.
Ona, w porównaniu do opiekunki wyglądała całkiem zwyczajnie. Musiała przyznać, że była nawet ładna. Wcześniej nie zwróciłam na nią uwagi, ale teraz mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Była wysoką i zgrabną 30-latką.
 Miała kruczoczarne włosy, opadające delikatnymi falami na ramiona, wielki, błękitne oczy i pomalowane na czerwono usta. Jej strój składał się z zza dużego t-shirtu (podobnego do mojego), granatowych rurek i klapek plażowych. Nie wyglądała na mentorkę, bardziej przypominała trybutkę. W końcu kiedyś nią była.  Trafiła na Głodowe Igrzyska w wieku 13 lat, zastępując swoją 12-letnią siostrę.  Przydzielili jej akurat najgorszą z możliwych aren - pustynię. Nie było tam ani jedzenie, ani wody. Mimo to, Dinah wygrała, na początku kradnąc nocą broń i ekwipunek zawodowcom, wspinając się na nieliczne drzewa i tam cudem zdobywając pożywienie, potem zwyciężając w uczcie, a na końcu przeżywając burzę piaskową. Bardzo mi tym zaimponowała. Była pierwszą trybutką w dziejach, która na Głodowych Igrzyskach, nikogo nie zabiła. Poza tym potrafiła bardzo długo wytrzymać bez wody i umiała radzić sobie w pustynnych warunkach. Te umiejętności wyjątkowo dobrze się przydawały.
 - Ach świetnie. Siadaj Dinah- zachęciła mentorkę Stalla, robiąc jej miejsce obok siebie.
- Dzięki- mruknęła, biorąc garść orzechów laskowych.
 Przez chwilę jeszcze się  jej  przypatrywałam, a potem wróciłam do jedzenia. Nienawidziłam Kapitolu, musiałam jednak przyznać ,że jedzenie mają wyborne.
 Gdy skończyłam , byłam tak napchana, że  z pewnością bym wy buchnęła, gdybym coś jeszcze zjadła. To był mój pierwszy prawdziwy posiłek w całym życiu.
" Ach, gdyby były tu ze mną dzieci! Zachwyciłyby się taką ilością jedzenia!" pomyślałam.
Ale zaraz poczułam się jakby ktoś wylał mi na głowę, kubeł lodowatej wody. " Co ty mówisz, Liszko! Zwariowałaś?! Na Merlina( przepraszam, musiałam użyć tego słowa. Fanka Harry'ego Pottera :D) ! Te potrawy zawróciły mi kompletnie w głowie i zapomniałam gdzie jestem. W pociągu wiozącym mnie znienawidzonego Kapitolu, gdzie najpierw będą mnie stroić w najróżniejsze suknie, a potem z radością wyślą na rzeź, zakładając się ile wytrzymam.
 - Amy, może opowiesz nam o czym tak myślisz- zapytała zadowolona Stella.
 Spojrzałam na nią spode łba.
 - Nie martw się, ona już taka jest. Uwielbia wtrącać się w nie swojej sprawa. I ja jeszcze muszę z nią wytrzymywać co rok- odezwała się Dinah, puszczając do mnie oczko.
 Uśmiechnęłam się pod nosem.
" Ta Dinah może być całkiem fajna" przemknęło mi prze zmyśl.
  Byłam naprawdę zmęczona po całym dniu emocji i wrażeń, więc dopiłam jeszcze sok z (jaki mi się wydaje) pomarańczy, pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam prostu do mojej sypialni. Nawet się nie  rozbierając  padłam na puszyste poduszki i od razu zasnęłam , nie myśląc już o niczym

                                                            

15 komentarzy:

  1. Świetny Blog ! Bardzo podobało mi się wszystko co działo się w pociągu, to jak Liszka ciągle musiała przypominać sobie, że nienawidzi Kapitolu. <3
    Pozdrawiam i życzę weny, Blue

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :)
      No nienawidzi. I to bardzo xd
      Zapraszam na następne rozdziały i pozdrawiam
      Amy <3
      ps jeżeli też coś piszesz, to również weny ;*

      Usuń
  2. Naprawdę świetny rozdział :3 Dinah <3 Aww... coś czuję, że ją polubię ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :D No ja ją też lubię xd w następny rozdziale będzie jej dużo :3
      Zapraszam na next chapter.
      Całusy ;*
      Amy <3

      Usuń
  3. no, no ... widzę , że co raz to lepiej Ci idzie . super ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytasz=komentujesz, zbyt piękne, by było prawdziwe, ażeby każdy zostawił opinie pod przeczytanym postem
    Z rozdziału na rozdział idzie Ci coraz lepiej, zaczynam coraz bardziej lubić Liszkę, chociaż praktycznie w ogóle nie jest taka, jaką sobie ją zawsze wyobrażałam
    Boże! Znów ten Logan! No i co, został wylosowany. Wybacz, ale to akurat było bardzo przewidywalne i dążysz do najbardziej typowej, ze wszystkich fan fiction o igrzyskach, ścieżki. Proszę, nie rób tego...
    cię, tobie - w opowiadaniu z małej litery
    Podoba mi się fragment o mentorce i jej igrzyskach. I w ogóle polubiłam ją ^_^
    " Na Merlina( przepraszam, musiałam użyć tego słowa. Fanka Harry'ego Pottera :D) " N I E M O Ż E S Z. A przynajmniej według mnie xp sama wiele razy musiałam powstrzymywać się od użycia jakiegoś słowa nieistniejącego w realiach pisanego opowiadania. To tak jakbym tworząc np. historię dziejącą się w starożytnym Egipcie, użyła słowa "komputer" albo "karabin maszynowy". nie, nie, nie
    Przepraszam za krytykę, mam nadzieję, że się nią nie zniechęcisz, no i, że doprowadzisz tego bloga do końca :D
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ^_^
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem wiem. Ale może chociaż to zmobilizuje ludzi to zostawiania choć jednego komentarza. Dzięki i cieszę się :) No, na początku gdy pierwszy raz obejrzałam "Igrzyska Śmierci" Liszka wydawała mi się przebiegła i nie fajna. Jednak później ją polubiłam :) Chciałam by czytelnicy postrzegali Liszkę jako dobrą i życzliwą postać.
      Hmm, no tak. Na początku nie chciałam by Logan został wylosowany. Ale potem wyrodził mi się w głowie pomysł, który był z nim związany i który wykorzystam później.
      Jeśli chodzi o duże litery. To nie jest list, to opowiadanie. Tak samo jak w książce- Cię i Tobie nie jest pisane wielką literą.
      Ja też :3 Lubię jej postać xd.
      Wiem. Ale chciałam by było coś ode mnie. Znaczy.. xd Chciałam by była w tym opowiadaniu coś ze mnie. Powiązać dwie moje ulubione książki. Nie wiem czy zrozumiesz. ale nie zmienię tego.
      Oczywiście , że się nie zniechęcę, tylko dalej będę pisać. Dziękuję za Twoje słowa krytyki. Bardzo mi pomogły i postaram się coś zmienić :)
      Pozdrawiam i zapraszam na następny rozdział :)
      Amy <3

      Usuń
    2. Miejmy nadzieję :>
      Ufam, że tem pomysł będzie dobry ;)
      Właśnie o to chodzi, a w tym rozdziale napisałaś z dużej litery
      (" - Nie, nie zostawię Cię- wrzasnęła Louise", "- Kocham Cię Amy- powiedział ojciec na odchodnym.")
      Rozumiem, ale nie do końca się zgadzam xD

      Usuń
    3. Aha.No to nie zauważyłam xd :)) zapraszam na rozdział 5 ! ;DD

      Usuń
  5. Strasznie mnie to zaciekawiło :D Jesteś świetną pisarką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To co piszesz jest genialne na merlina masz talent (tak też jestem fanką Harrego Pottera i Igrzysk również) uwielbiam to co piszesz i będę to czytać zawsze <3 Jestem twoją fanką FOREVER ♥
    Julia ♥
    PS Też bardzo lubię Liszkę i jej piękne rude włosy i zielone oczy

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszytko bardzo fajnie i wgl, ale czy blog jest aktywny ? Bo data ostatniej notki to 2013 rok... ?Nie wiem czy mam czekać, czy nie x333

    ps. spoglądając na "POLECAM" uśmiechnęłam się widząc blog o Dramione, który czytam xD w sumie nei istotne, ale tak tylko piszam ^.^
    Pozdrawiam i mam nadzieję,że blog aktywny:
    ~ Ringeril

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero czytam, blog świetny, chcę tylko wspomnieć, że Finnick miał 14 lat zwyciężając i to był rekord, a tu Dinah miała 14. Pomimo tego niedociągnięcia blog wspaniały, świetnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy